Wiosna bez botwinki nie ma racji bytu. Jest to smak mojego dzieciństwa, który za sprawą mojego Taty obowiązkowo co roku pojawiał się na majowo-czerwcowym stole, zawsze w formie aromatycznej zupy podawanej z jajkiem i świeżym chlebem z masłem. Nie śmiem podrabiać mistrza, ale do botwinki wciąż mam słabość, więc postanowiłam zrekonstruować moje wspomnienia w nieco innym, mniej tradycyjnym wydaniu.
Takie różowe cudo można podać samo, z pieczonym tofu lub z jajkiem sadzonym. Nadaje się na obiad jako nietypowa imprezowa sałatka - zniknie w mgnieniu oka!
SKŁADNIKI
INSTRUKCJE
PORADY
KUCHNIORADA: Wiosna nie trwa wiecznie, ale to nie powód do rozpaczy. Jeśli botwinka nie jest już dostępna, zawsze można zastąpić ją odpowiednio burakiem (punkt 3. i 4.) i liśćmi szpinaku (punkt 7.).
ZDROWIORADA: By przyswoić jak najwięcej żelaza, w które botwinka obfituje, nie gotuj jej zbyt długo. W ten sposób unikniesz strat witaminy C, która poprawia wchłanianie tego pierwiastka.
2 Komentarze
[…] Wersję wiosenną i z równie dobrą kaszą pęczak prezentowała na samym początku naszej Perspektywicznej kariery Sandra. Przepis o TUTAJ. […]
[…] 1. Kaszotto buraczane – w dwóch wersjach: wegetariańskiej z fetą oraz wegańskiej z zielonym groszkiem i mleczkiem kokosowym […]