Jest rzeczą zdrową, by we wszystkich sprawach od czasu do czasu postawić znak zapytania po tym, co długo uważało się za pewnik – przypisywane Bertrandowi Russelowi
Wciąż zmagamy się z różnymi mitami dotyczącymi diety roślinnej – najbliżsi boją się o nasze zdrowie, znajomi podważają sens naszych działań, jeszcze inni uważają, że wegetarianizm jest trudny i nieopłacalny. Spotkałam się nawet kiedyś z zarzutem o nieetyczne zachowanie (patrz punkt 3). Potrzeba czasu, żeby ze spokojem wyjaśnić, że chcemy dobrze, mamy się dobrze, możemy oddawać krew, a nasze wyniki badań jeśli się różnią od wyników wszystkożerców – to na naszą korzyść. W poprzednim odcinku pisałam o białku, mózgu, naturalności i religii. Dzisiaj przyszedł czas na rozprawienie się z kłami, anemią, a nawet trawą.
1. Od tego mamy kły!
Najlepiej byłoby nosić w portfelu zdjęcia uzębienia konia, człowieka i lwa. Tak poglądowo, żeby rozmówca rozumiał różnicę między uzębieniem mięsożercy, roślinożercy i wszystkożercy.
Ludzie nie są mięsożercami. Jesteśmy wszystkożerni, a to znaczy, że jesteśmy przystosowani do diety zarówno mięsnej, jak i roślinnej. Ewolucja człowieka przechodziła różne etapy, a jednostki dostosowywały się do otaczających warunków. Przez długi czas nasze rasy były padlinożercami, zbieraczami, łowcami. Dziś jesteśmy inżynierami, naukowcami, astronautami, a mając dostęp do pożywienia, które rośnie nie tylko w naszym najbliższym otoczeniu i strefie klimatycznej, jak to miało miejsce w przeszłości, jesteśmy w stanie stworzyć pełnowartościową, zbilansowaną dietę, która wyklucza niepotrzebne zabijanie. Nie po to jest Ryneczek Lidla, żebyśmy musieli wychodzić na polowanie.
2. Weganizm jest niezdrowy. Niedobory witamin, anemia… Robisz sobie krzywdę.
Anemia niedoborowa (wynikająca głównie z niedoboru żelaza, kwasu foliowego lub witaminy B12) może dotknąć każdego kto nie dba o prawidłowo zbilansowane posiłki. Pierś z kurczaka, tak popularna w naszym kraju ma zaledwie 1 mg żelaza w 100 g, a soczewica czerwona już 5,8 mg. Kwestię żelaza w diecie dokładnie opisała Kinga w poście o zdrowej Wege Ciąży, do którego lektury nawet jeśli nie jesteście w ciąży zapraszam!
Wszystko sprowadza się do tego, że jeśli wszystkożerca regularnie nie ma na talerzu wątroby cielęcej również może być narażony na niedobory żelaza i niewiele ma to wspólnego z typem diety, a jedynie jej nieprawidłowym zbilansowaniem. Jeśli chodzi o witaminy – nikt mi nie wmówi, że schabowy z ziemniakami i mizerią jest bogatszy w witaminy niż Kokardkowa albo inny pyszny, kolorowy, roślinny posiłek! 🙂
3. Są ważniejsze problemy na świecie. Dzieci głodują, wojny wybuchają…
Praktycznie każda pomoc wymaga poświęcenia jednej z dwóch bardzo ważnych dla każdego człowieka rzeczy: czasu lub pieniędzy.
Jeśli chcemy wesprzeć dzieci w Republice Konga, dorzucić symboliczną cegiełkę do dramatycznej sytuacji mieszkańców Jemenu, doprowadzić do końca budowę szkoły w Zimbabwe musimy przekazać na rzecz konkretnych fundacji pieniądze (jeśli tylko macie kilka złotych w zanadrzu – pamiętajcie o nich, proszę!). Jeśli chcemy dać trochę radości zwierzakom w schroniskach – musimy przeznaczyć kilka godzin tygodniowo na wolontariat. Pieniądze lub czas. Wegetarianizm i weganizm nie wymagają od nas niczego więcej niż podejmowania świadomych decyzji podczas zakupów. Zamiast sięgnąć w sklepie po pierś z kurczaka, sięgamy po paczkę zielonej soczewicy.
I tyle. Po drugie, pomoc zwierzętom hodowlanym to obecnie najbardziej potrzebująca strefa – wyobraźmy sobie wszystkie środki, które przeznaczane są na cele charytatywne. W uproszczeniu plus-minus 99% z nich wpływa na konta fundacji pomagających dzieciom, chorym i osobom o złej sytuacji materialnej. 1% przekazywany jest dla organizacji zajmujących się zwierzętami. Ale 99% z tego jednego procenta wpływa do fundacji ekologicznych i schronisk, które pomagają bezdomnym psiakom i kociakom. 0.01% zostaje dla 56 milionów zwierząt, które co roku ginie w ubojniach. Te 56 milionów zwierząt potrzebuje naszych świadomych wyborów. I naszego głosu.
4. Trawa też czuje!
Czasami mam wrażenie, że to argument wypowiadany przez wszystkożerców, kiedy już nic innego nie skutkuje. Ale mogę się mylić, więc odpowiedzmy sobie na jedno zasadnicze pytanie – czy naprawdę ktoś uważa, że ucięcie liścia czy odkopanie ziemniaka jest równoważne zabiciu psa albo świni? I że cierpienie tego liścia bądź ziemniaka jest takie samo jak strach i ból zwierzęcia? Wątpię, żeby ktokolwiek z rasy ludzkiej mógł z czystym sumieniem odpowiedzieć twierdząco na to pytanie. Wiemy, że rośliny nie posiadają mózgu ani centralnego układu nerwowego, który może powodować ból. Owszem, istnieją badania, które mówią, że rośliny reagują na pewne bodźce, ale nie ma ani jednego dowodu, który mógłby potwierdzić, że odczuwają ból czy też emocje w sposób jakkolwiek zbliżony do naszego.
Nawet jeśli naukowcy dokonaliby przełomowego odkrycia i orzekli, że rośliny czują lub są zdolne do emocji – weganizm wciąż jest zasadny. Potrzebujemy roślin by przeżyć (oczywiście Bretarianie by się ze mną nie zgodzili). Zwierzęta, których nie potrzebujemy by przeżyć (a które zjadamy) potrzebują jeszcze więcej roślin aby przeżyć. Jeśli więc ktoś naprawdę, prosto z serca troszczy się o dobrobyt roślin, może zminimalizować ich globalne spożycie poprzez karmienie się nimi bezpośrednio omijając etap oddawania ich zwierzętom, aby następnie spałaszować steka (z sałatką na boku).
5. Wegetarianizm i weganizm są trudne.
Weganizm jest trudny tak samo jak każda inna zmiana w naszym życiu. Zmienienie naszych przyzwyczajeń – od przekroczenia progu siłowni, rzucenie palenia przez ograniczenie jedzenia słodyczy czy oglądania telewizji – jest niewygodne. Nasz mózg jest zaprogramowany w pewien sposób i wcale nie widzi mu się dodatkowy wysiłek który związany jest z przekształceniem dotychczasowego trybu życia w inny. Bo lubimy jak wiemy co nas czeka, a stan spoczynku i bezpieczeństwa jest całkiem ekstra. Ale czy nie wprowadzamy tych zmian w swoim życiu, żeby koniec końców było nam lepiej?
Jeśli chodzi o aspekt żywieniowy – mamy dziś dostęp do tak wielu produktów, które ułatwiają nam bezmięsne życie, że ciężko znaleźć choćby jedną rzecz na którą można by ponarzekać.
Chłopaki z Bezmięsnego robią dobrą robotę zastępując nam kebaba i bekon, PolSoja załatwia nam szamę na grilla, a owsiankę możemy zrobić na coraz lepszych roślinnych mlekach.
Ale to wszystko fanaberie. Pod ręką mamy mnóstwo produktów które pozwolą nam jeść codziennie pysznie i zdrowo – w niemal każdym większym sklepie dostaniemy tofu (które, owszem, trzeba oswoić – jeśli jeszcze nie jesteście fanami – dajcie sobie czas i bądźcie spokojni, wreszcie je pokochacie!), na rynku mamy do wyboru do koloru soczewic (dosłownie, na półkach znajdziemy aż 5 różnych kolorów tego łatwego w przygotowaniu strączka), kaszę pęczak, jaglaną, gryczaną i około miliona innych. W popularnych sieciówkach półki wege rozrastają się w okamgnieniu. Wegańskie pierogi ruskie albo z brokułami albo pasta z tofu z cebulką w lodówce Lidla, cały wybór wegeposiłków w Kauflandzie, a nawet wegesushi w Biedronce. Co więcej, to nieprawda, że weganizm jest drogi – zarówno nasza Maja, jak i każdy inny roślinożerca o ograniczonej kieszeni potwierdzą, że przejście z diety mięsnej na roślinną nie powoduje zmian w domowym budżecie.
Sandra już wypowiadała się jak to ciężko było w latach 90. A teraz? Roślinne jedzenie jest dziś urozmaicone, interesujące, przepyszne i, co najważniejsze, dostępne dla każdego. Idealnie!